Wywiad z kopernikańskimi graczami – czyli o sukcesie naszych pierwszaków…
Jak dowiedzieliście się o turnieju, jaka była Wasza reakcja, a jaki ostateczny skład drużyny?
Jako pierwszy dowiedział się o tym Mateusz, na początku grudnia, z jednego z krośnieńskich portali informacyjnych, a z racji że chodzimy razem do klasy i czasem wspólnie gramy, zapytał mnie o zdanie. Razem zgłębiliśmy temat z oficjalnej strony turnieju, którego, nota bene, organizatorami byli studenci informatyki z naszego, krośnieńskiego PWSZu (których szczerze pozdrawiamy i dziękujemy za wspaniałą organizację, liczymy na więcej tego typu eventów oraz życzymy zdanej sesji). Dowiedzieliśmy się, że zawody odbędą się 10 stycznia w Turaszówce. Dodatkowo, jedna szkoła mogła powołać tylko jedną drużynę, dlatego czym prędzej zabraliśmy się za spełnianie naszego „e-sportowego snu” (który niektórzy mogą kojarzyć z piosenki o tym samym tytule). Po krętej drodze, owianej konfliktami, oficjalnie do drużyny KT1 Kopernik pod patronatem pana profesora Macieja Jagieło (któremu z całego serca dziękujemy) zostali powołani:
- Jan Wnęk – „Tåke My Lantern”(ADC[1]),
- Michał Smoleń – „Smoolie”(Midlane[2]),
- Kacper Raś – „KacpereQv17”(Jungle[3]),
- Igor Makulski – „Karolincia666”(Support[4]),
- Mateusz Piechnik – „mono1234509”(Toplane[5]).
Jak przygotowywaliście się do turnieju? Na co zwracaliście uwagę? Czego lub kogo najbardziej się obawialiście?
W pierwszej kolejności warto zaznaczyć, że średnia poziomu naszej drużyny to wysoki gold[6], co było takim sobie wynikiem na turniej. Dodatkowo nie mieliśmy zbyt wysokich wymagań i zdawaliśmy sobie sprawę, ze poziom graczy na zawodach będzie zdecydowanie większy od naszego, nie poddawaliśmy się jednak i treningi rozpoczęliśmy już na kilka dni po zgłoszeniu się na konkurs. Często trudno było w jeden dzień zebrać wszystkie 5 osób, żeby zagrać, dlatego ćwiczyliśmy głównie w weekendowe wieczory. Obmyślaliśmy plany, taktyki, analizowaliśmy gry, poprawialiśmy z każdą rozgrywką farmę[7] i wizję. Małymi krokami stawaliśmy się coraz lepsi. Prawdę mówiąc, najgorsze były kłótnie, niejednokrotnie mecze kończyliśmy z zepsutymi nastrojami. Wyzywaliśmy się, bo coś nam się nie podobało, ogólnie rzecz biorąc, byliśmy dla siebie okropni i ogromnie nas to dekoncentrowało. Pomimo wielu konfliktów podczas treningów zdarzały się też przyjemniejsze chwile, chociaż tych było o wiele mniej…
Odpowiadając na kolejne pytanie, najbardziej obawialiśmy się „Elektryka”, głównie dlatego, że ich drużyna reprezentacyjna została wyłoniona spośród czternastu innych.. Zdecydowanie mogło to świadczyć o zaawansowaniu tego zespołu. Ponadto baliśmy się również „Mechanika” i „Guzikówki” oraz tego, że w trakcie turnieju zaczniemy się obrażać, co może skończyć się tylko jednym – porażką.
Jak wyglądał przebieg turnieju? Co wywołało u Was pozytywne emocje, a co negatywne?
Czekaliśmy na ten dzień bardzo długo. Szczególnie w ostatnim tygodniu napięcie coraz bardziej rosło. Ostatecznie 10 stycznia (piątek), o godzinie 7:45, wyruszyliśmy spod naszej szkoły w stronę miejsca docelowego. Mateusz, Kacper i ja ubraliśmy białe, kopernikańskie bluzy, aby dodać trochę do klimatu i żeby było wiadomo, skąd jesteśmy. Całość miała miejsce w holu, gdzie stały krzesła i dwa duże telewizory, na których nieprzerwanie były transmitowane dwa mecze (4 drużyny grające jednocześnie), dodatkowo była udostępniona dla nas salka z poczęstunkiem (drożdżówki, kawa, herbata). Na miejscu spotkaliśmy się z uczniami wielu szkół, szczególnie naszą uwagę zwrócili zawodnicy z Zespołu Szkół Technicznych nr 1 w Jaśle. Mieli oni własne koszulki z nickami z gry na plecach, logo drużyny i sponsora. Wyglądali profesjonalnie, ale według niektórych nie do końca się tak zachowywali. W pierwszym meczu kompletnie zlekceważyli przeciwnika i ,przy ogromnej przewadze, nie próbowali nawet wygrać. Ostatecznie organizatorzy ręcznie zakończyli ten mecz, aby nie przedłużać. Nam przyszło zmierzyć się dopiero w drugiej turze z „Klubem Książki”, czyli uczniami z Zespołu Szkół im. Armii Krajowej w Jedliczu. Turniej był przeprowadzony systemem brazylijskim, czyli, gdybyśmy przegrali, zawsze mieliśmy szanse na trzecie miejsce, ale kogo mieliśmy oszukiwać – byliśmy przygotowani na to, że przegramy.
Już około godziny 9 rozpoczęliśmy swój pierwszy mecz. Osobiście serce podeszło mi do gardła a nogi stały się jak z waty. Ręce trzęsły mi się jak nigdy. Myślę, że moim kompanom podobnie. W tym meczu picknąłem[8] Karmę[9], Jasiek Vayne, Igor Leonę, Kacper Olafa, a Mateusz Shena. Skręcało mnie z nerwów, ledwo zabijałem minionki[10]. W pewnym momencie stała się rzecz niebywała, nasza drużyna zdobyła first blooda[11], dreszcze przestały być tak dotkliwe i zacząłem się bardziej skupiać.
Zauważyłem, ze nikt na nikogo nie krzyczy, wszyscy współpracują. Po first bloodzie zaczęły wpadać kolejne fragi[12], z każdym kolejnym byliśmy coraz bliżej zwycięstwa. Wszyscy byli maksymalnie skupieni. Chwaliliśmy się za dobre akcje i nie obrażaliśmy za złe. To było coś pięknego. Nie wierzyliśmy, że to może się stać. WYGRALIŚMY! Cieszyliśmy się jak dzieci. Wyszliśmy z sali niczym młodzi bogowie. Musieliśmy odpocząć. Poszliśmy zjeść drożdżówkę, aż tu nagle pan prowadzący woła naszą drużynę…
Byliśmy w szoku. Od razu po meczu z Jedliczem mieliśmy grać z „Mechanikiem”, właśnie z tym „Mechanikiem”, którego się obawialiśmy… Nerwy znowu powróciły, ale zdecydowanie w mniejszym stopniu. Szczerze powiedziawszy, było to całkiem motywujące. Znowu zasiedliśmy przy stanowiskach i czekaliśmy na rozpoczęcie. Ja na midzie picknąłem Dianę, Mateusz znów Shena, Kacper Zaca, Jasiek Tristanę i Igor Yuumi. Mecz nie zaczął się zbyt kolorowo, przeciwny jungler[13] nie dawał mi spokoju i tym samym nie radziłem sobie tak, jakbym chciał. Tę rozgrywkę skupiliśmy stricte na smokach[14] i graliśmy bardzo defensywnie. Mechanik prowadził ponad 15 zabójstwami. Naszą jedyną szansą były smoki i… nasz botlane.
Jasiek razem z Igorem i asystującym Kacprem, zdobywając na początku meczu 2 kille, mieli wyraźną przewagę. Genialne ulty[15] Mateusza, znakomita ochrona Igora i prowokacje przeciwników przez Kacpra miały kolosalne znaczenie w finalnym wyniku gry. Dzięki tym zagraniom między innymi, Jasiek nie umarł ani razu!
Ogromna przewaga przeciwnika nas przytłaczała, ale zachowaliśmy spokój.
Około 30 minuty w okolicy wrogiego red spawna[16] Kacper zainicjował walkę. Igor z Mateuszem mężnie bronili naszego ADC, a ja gwałtownie zaatakowałem Miss Fortune, która mogła jedną „Rką”[17] nas ukatrupić. To wszystko wpłynęło na to, że ani jedna osoba z ich drużyny nie przeżyła. Zostało 25 sekund do odrodzenia się pierwszego przeciwnika. Przez chwilę wahaliśmy się, czy zrobić Nashora [18], ale postawiliśmy wszystko na jedną kartę… Spróbowaliśmy skończyć…
O dziwo, UDAŁO SIĘ! Pomimo ogromnej przewagi daliśmy radę. To był naprawdę wymagający mecz. Cieszyliśmy się jeszcze bardziej niż wcześniej.
Tym razem mieliśmy około dwóch godzin przerwy, które spożytkowaliśmy na jedzenie, odpoczynek i obmyślanie planu.
To był już półfinał. Mogliśmy grać albo z „Guzikówką”, albo z „Elektrykiem”. Na widowni analizowaliśmy ich pojedynek. Ostatecznie zwyciężył zespół z Turaszówki, a z racji, że w ich drużynie dominował toplane, skupiliśmy się właśnie na tej pozycji i zbanowaliśmy postacie, którymi nasz oponent najlepiej grał. Nie skończyło się to dla nas dobrze. Przeciwny Ryze wraz z junglerem kompletnie opanowali moją linię. W innych lokacjach także pokazywali swoją wyższość i to właśnie mój rywal miał główny wkład w zwycięstwo swojej drużyny. Warto tez zaznaczyć i jednocześnie pochwalić kapitana drużyny jasielskiej (tej „profesjonalnej”), który uciszył swoją drużynę podczas naszego boju, co wzbudziło u nas pewien respekt.
Oczywiście mecz zakończył się dla nas porażką, ale zawsze mieliśmy szansę na III miejsce.
W drodze do naszego tryumfu miał przeszkodzić nam już po raz drugi, „Mechanik”.
Było już po 16. Powietrze przesiąknęło zmęczeniem, ale mimo tego my dalej chcieliśmy grać. Po uczniach „Mechanika” było widać, że trochę się spieszą. Wynikało to z faktu, że tamtego dnia podobno mieli jeszcze do napisania ważny egzamin.
W tym starciu bardziej poeksperymentowaliśmy i na toplanie pojawiła się Kayle, na jungli znów Zac, na midzie Galio i na botlanie Kai’Sa oraz Nautilus, który wcześniej był banowany[19], a którego bardzo pożądaliśmy. Gra rozpoczęła się first bloodem z mojej strony, później już tylko poprawialiśmy wynik. Wspaniałe skoki naszego junglera sprawiały, że Mateusz mógł cieszyć się kolejnymi zabójstwami na swoim koncie. To samo mogę powiedzieć o naszym supporcie, który nie opuszczał Jaśka na krok.
Nasza drużyna wygrała 3 z 4 zmagań, tym samym jako najmłodszy i najsłabszy (według statystyki) zespół, zdobyliśmy III miejsce. Odebraliśmy nagrodę i z uśmiechem na ustach wróciliśmy do naszych domów.
Prosimy o kilka słów podsumowania.
Oczywiście spróbowałem opisać to jak najlepiej i to głównie dlatego, że mało, a może i w ogóle nie ma takich eventów w naszej okolicy. Ponadto mogło to kogoś zainteresować albo ktoś po prostu chciał dowiedzieć się, jak to wygląda od środka. A to wszystko dzięki organizatorom, którym, ponownie, serdecznie dziękujemy.
Poniżej link do filmiku, który został przez nich utworzony i który może pomóc w wyobrażeniu sobie tego.
Materiał powstał ze współpracy z Michałem Smoleniem, ID4
Autor zdjęć: Tomasz Jefimow
[1] Rola Jaśka, w tym wypadku strzelec
[2] Środkowa pozycja, w tym przypadku przypadła Michałowi
[3] Dżungla, miejsce w którym znajdują się różne potwory, grał tu Kacper
[4] Górna pozycja, przypadła Mateuszowi
[5] Osoba głównie chroniąca drużynę, tutaj Igor
[6] Poziom naszej drużyny, w skali od 1 do 9 jest to około 4,5
[7] Zabite na linii mniejsze stwory, za które otrzymuje się złoto
[8] Wybrać bohatera
[9] Imiona bohaterów gry
[10] Stwory, za które dostajemy złoto
[11] Pierwsze zabójstwo, za które otrzymuje się dodatkowe złoto
[12] Zabójstwa, za które również dostaje się złoto
[13] Osoba grająca w dżungli
[14] Za zabicie smoka dostaje się różne wzmocnienia, zależne od smoka
[15] Superumiejętność bohatera
[16] Miejsce, w którym w dżungli pojawia się czerwone wzmocnienie
[17] Jak w pkt. 15
[18] Potwór w dżungli, za jego zabicie dostaje się największe wzmocnienie
[19] Zbanować jakiegoś bohatera, tj. sprawić aby ani przeciwnik, ani sojusznik nie mogli go wybrać i używać