Magia Świąt

Kilka lat temu, gdy byłem jeszcze uczniem podstawówki, usłyszałem, jak nauczycielka muzyki odpowiada moim koleżankom na pytanie, czym będą się zajmować na próbie chóru: „Wyjechały znicze, wjeżdżają choinki”. W tej wypowiedzi, stanowiącej aluzję do praktyk stosowanych w supermarketach, kryła się zapowiedź repertuaru, który z pasją ćwiczono już od połowy listopada, zaś cała szkoła i pół osiedla mogły jesienią posłuchać kolęd czy pastorałek…

Wspomniana sytuacja powróciła do mnie we wspomnieniach teraz, w okresie przedświątecznym. Kiedy od miesiąca podziwiamy bożonarodzeniowe iluminacje, półki sklepowe uginają się od potrzebnych i niepotrzebnych artykułów, sprzedawcy kuszą promocjami, a stacje radiowe katują nasze uszy przebojami typu “Last Christmas”, to na sto procent zaraz ktoś wyskoczy z wyświechtanym cokolwiek sformułowaniem “magia świąt”. Magia? Co w tym magicznego? No właśnie. Pomyślmy.

W poszukiwaniu odpowiedzi zajrzałem do Słownika Języka Polskiego. Czego się dowiedziałem? Cytuję:

Święto

1. «dzień, w którym obchodzi się uroczystości religijne lub państwowe»

2. «nadzwyczajne wydarzenie»

Ani słowa o magii.

Włączyłem telewizję – cała masa reklam. Dowiedziałem się, że kiedy kupię wielki telewizor, będę miał bajkowe święta. Biżuteria znanej marki uczyni je idealnymi. Pewna sieć telefonii komórkowej zachęca do bliskości, bo przecież “świąteczny czas połączy nas”, o ile, rzecz jasna, dokona się zakupu określonego modelu telefonu. Do tego świąteczny repertuar filmowy z wiecznie młodym Kevinem na czele, który – tradycyjnie – Boże Narodzenie spędza sam w domu.  Gdzie magia?

Nie znalazłem jej u kierowców tkwiących w gigantycznych korkach w okolicach sklepów i galerii handlowych, mamroczących pod adresem współtowarzyszy niedoli bynajmniej nie świąteczne życzenia. Nie znalazłem jej także u przemarzniętych do szpiku kości sprzedawców choinek ani u słaniających się ze zmęczenia, objuczonych torbami matek, babć, żon i cioć…

Usłyszałem za to fragment rozmowy dwóch kobiet, z których jedna tłumaczyła potrzebę zakupu świątecznego drzewka: “Skoro święta plastikowe, to niech chociaż choinka będzie żywa”. I dopiero ta sarkastyczna wypowiedź pozwoliła mi odkryć, o co tak naprawdę chodzi. Żywa choinka jak barszcz z prawdziwych buraków, a nie z torebki (produkt pewnej firmy, który podobno pojawia się w okolicach świąt). Żaden erzac czy substytut. Autentyczność, szczerość, prawda…

Według ludowych wierzeń w noc wigilijną zwierzęta miały mówić ludzkim głosem. W dzisiejszych czasach wśród blichtru, szpanu i bajeru istniej potrzeba, aby takim głosem przemówili sami ludzie. By odrzucili hejt, cwaniactwo i obłudę. Żeby przestali sobie wzajemnie dokuczać, obrażać się, obgadywać. Może wówczas skończyłyby się kłótnie i spory?

Znalazłem magię świąt w prawdziwej pomocy potrzebującym w celu poprawy ich bytu, a nie dla podrasowania swojego ego. Jest ona także obecna w kochających się rodzinach, spędzających wspólnie czas niekoniecznie przy suto zastawionym stole. W prostych słowach kolęd, nie zaś w drogich prezentach często zastępujących dobre słowo czy prawdziwe uczucie.

Pozostawiam więc Was z tą refleksją i – parafrazując słowa satyryka – z okazji tego magicznego czasu życzę wszystkim WESOŁYCH ŚWIĄT, a nie MERREGO CHRISTMASU.

XYZ (Autor artykułu chciał pozostać anonimowy)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Time limit is exhausted. Please reload the CAPTCHA.